Świadectwo wnuczki podopiecznej Fundacji

Kiedy w poniedziałkowe popołudnia mówię babci, że niedługo przyjdą do niej wolontariuszki, zazwyczaj nie wie, o kogo chodzi. Nie pamięta. Żyje tym, co dzieje się w danej chwili. I wiem, że to „tu” i „teraz”, które babcia spędza z Hanią i Leną, jest piękne. To widać. Kiedy wracam po dwóch godzinach, babcia jest ożywiona i szczęśliwa. Żegna się czule z dziewczynami i dopytuje, kiedy znowu ją odwiedzą. Wiem, że wkrótce o tym zapomni, ale nie to jest chyba najważniejsze. Chociaż może się komuś wydawać, że jest to bez sensu, bo babcia nie gromadzi z tych spotkań wspomnień. Nie będzie do nich wracać i wspominać, bo w jej głowie po krótkiej chwili ich już nie będzie. Ale „ten moment, który jest” i czas, który spędza w fantastycznym towarzystwie, są ważne. Myślę, że dla nas wszystkich.

Dziewczyny aktywizują przede wszystkim babcię, ale nie tylko ją. Również mnie. Współpraca między nami mobilizuje mnie, żeby samej także szukać pomysłów, które będą dla mojej babci intelektualnymi ćwiczeniami. Możemy wspólnie szukać form, które będą babci najbardziej odpowiadały. Uczymy się nawzajem. Myślę, że pomaga nam bardzo wzajemna otwartość, dzięki czemu mam do dziewczyn zaufanie, a one czują się u nas dobrze i swobodnie (w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa). Układ się zatem sprawdza.

W maju natomiast miałyśmy okazję uczestniczyć we wspólnym spotkaniu podopiecznych Fundacji, wolontariuszy i rodzin. I to też był dobry czas – wspólnej modlitwy i po prostu prostego, radosnego bycia razem w nieco innym otoczeniu, a także spotkania tych, dzięki którym to wszystko „się kręci”. No, i została nam jeszcze wielka pamiątka, prezent od skazanych z zakładu karnego- poduszka…

Katarzyna Strzyż – wnuczka podopiecznej Fundacji Mocni Miłością