Moja przygoda z wolontariatem rozpoczęła się od wewnętrznej potrzeby zmiany swojego życia, by nabrało ono większego sensu i znaczenia. Po długim wahaniu i wątpliwościach, czy dam radę, podjęłam decyzję o zostaniu wolontariuszem Fundacji „Mocni Miłością”. Powierzyłam się całkowicie Panu Bogu wierząc, że poprowadzi mnie do odpowiedniej osoby, wobec której mam czynić posługę. Trafiłam na kobietę, która była bardzo ciepła i otwarta na szczery kontakt z drugą osobą.
Nasze spotkania przy herbatce, rozmowy ważne i mniej ważne, zakupy a czasem wizyty u lekarza, doprowadziły do bliskiego i ciepłego kontaktu między nami. Dostrzegłam w podopiecznej nie tylko człowieka samotnego, cierpiącego na nerwicę lękową, ale przede wszystkim człowieka bardzo wrażliwego, kruchego, o wielkim pragnieniu miłości i akceptacji. Podopieczna odkryła przede mną świat swojej powieści, którą czytamy i dzięki której przenosimy się w inną rzeczywistość, a wszystkie smutki i żale, oddalają się choć na chwilę.
Cieszę się, że poznałam osobę, która obdarzyła mnie wielkim zaufaniem i przy każdym spotkaniu oczekuje mnie z otwartymi ramionami i szczerym pocałunkiem… To niesamowite…
Spotkania i rozmowy zupełnie obcych sobie ludzi, mogą prowadzić do bliskości, głębokiego poznania i zaufania. Cudownie widzieć, gdy z pozoru „zwykły, szary” człowiek przemienia się w cudownie rozkwitający kwiat.
Tak niewiele potrzeba…Otwarte serce i szczere otwarcie się na Drugiego. To jedno z wielu doświadczeń bycia wolontariuszem. A wszystko nabiera szczególnego znaczenia, gdy czynimy to na Chwałę Bożą….
Krzysia