Czwartek był dniem spotkań z naszym podopiecznym – Panem Jurkiem. Postępująca choroba Parkinsona, na którą cierpiał od kilku lat, wprowadziła w jego życie wiele ograniczeń, a z czasem uzależniła go w pełni od pomocy życzliwych ludzi. Ale mimo codziennych trudności związanych z wstawaniem, chodzeniem, ubieraniem się czy jedzeniem nie tracił pogody ducha, nie poddawał się i walczył z chorobą.
Pan Jurek wiedział, że najlepszą bronią w walce z chorobą jest systematyczna rehabilitacja, dlatego dokładał wszelkich starań, żeby prawidłowo wykonać z nami zalecane ćwiczenia usprawniające. Co czwartek poświęcaliśmy godzinę na ćwiczenia. Dla nas była to największa nagroda i satysfakcja, kiedy mogłyśmy cieszyć się z widocznych efektów naszych wspólnych starań – lepszej koordynacji ruchów, większej sprawności i samodzielności na co dzień.
Kiedy przy kolejnym spotkaniu Pan Jurek o własnych siłach wstał z łóżka, by otworzyć nam drzwi, byłyśmy przeszczęśliwe, a Pan Jurek wtedy zażartował, że jeszcze z nami zatańczy.
Nasz podopieczny potrafił nas cudownie zaskakiwać. Któregoś czwartku otworzył nam drzwi i po prostu zakomunikował: ” No to co? Idziemy?” Odpowiedziałyśmy, że bardzo chętnie, ale dokąd? – „Jak to dokąd? Na spacer! Jeden but udało mi się już założyć, a z drugim razem sobie poradzimy.”
I tak wybraliśmy się na pierwszy wspólny spacer, o którym jeszcze kilka tygodni temu nie mogłyśmy nawet pomarzyć.
Ale zdarzały się i te trudne dni, kiedy choroba zbierała żniwo – bolesne upadki, kontuzje. Ale nawet wtedy Pan Jurek nie rezygnował z ćwiczeń – zawsze powtarzał: „Przecież trzeba.”
Takim go zapamiętałyśmy.
W pewien czwartek odszedł, na długi, samotny spacer, w którym my już nie mogłyśmy mu towarzyszyć. Zmarł nagle. Nie zdążyłyśmy się z nim pożegnać.
Panie Jurku, dziękujemy za każdą wspólnie spędzoną chwilę. Brakuje nam tych popołudniowych czwartków.
21 sierpnia odbędzie się Msza Św. w kościele bł. Matki Teresy z Kalkuty za spokój duszy Pana Jurka. Prosimy o modlitwę.
Agnieszka i Ewa