Napisanie, a raczej opisanie, mojego wolontariatu nie jest łatwe, zresztą jak cale życie.
Może i dlatego czerpię tyle radości i energii w „pomaganiu”. Od… chyba zawsze leciałam do każdego, kto poprosił mnie o jakąś pomoc i to było naturalne, spontaniczne.
Ale gdy dorosłam poznałam co oznacza pomoc, a co wykorzystywanie.
Fundacja „Mocni Miłością” nauczyła mnie jak świadomie pomagać, dając swój czas, energię i serce.
Opieka nad osobą chorą, samotną otwiera oczy na problemy, których staramy się w życiu codziennym nie dostrzegać. Czasami stykamy się z nimi dopiero kiedy blisko nas lub nawet sami stajemy się takimi ludźmi.
Kiedy noce są bezsenne a dzień długi i pusty. Kiedy strach i ból się licytuje kto jest większy. Wtedy każda wizyta życzliwej i pomocnej osoby, nawet czasem zupełnie
obcej, daje to światełko i chęć przeżycia kolejnego dnia.
Moja podopieczna była bardzo energiczną i rozmowną osobą, teraz gdy jest uwięziona we własnym ciele, tylko mogę się domyślać co czuje. Ale wiem, że czeka na każdą moją wizytę, bardzo lubi jak trzymam ją za rękę, głaszczę… ot tak sobie, zwyczajne gesty, nic wielkiego, a dają ciepło i namiastkę bliskości.
Szanujmy i kochajmy naszych bliskich, szczególnie osoby starsze i osamotnione. Życie potrafi być piękne, ale i bolesne, a osoby starsze i chore bardziej to odczuwają.
Ula Barabasz – wolontariuszka Fundacji